Jesteśmy małżeństwem od ponad roku. Dwoje ludzi, którzy się pokochali i pobrali. Ślub i wesele były głębokim i radosnym przeżyciem, a później, później zaczęło się życie.To życie oczywiście ma swoje piękno i uroki, ale leży na nim jeden cień - niepłodność. Od roku staramy się o dziecko. Od pół roku leczymy się naprotechnologicznie i krok po kroku wyganiamy z naszego małżeństwa tego "potwora".
Dlaczego powstał ten blog? Bo szukając w internecie informacji o leczeniu niepłodności nie znaleźliśmy zbyt dużo informacji rzetelnych i przychylnych naprotechnologii. Chcemy to zmienić, opisując nasze doświadczenia stosowania tej metody leczenia niepłodności. Może ktoś skorzysta z naszych doświadczeń, może ktoś poczuje się zachęcony, może ktoś również spróbuje.
Blog nagłaśnia problem niepłodności. To nie jest ani wstyd, ani wina tych małżonków, którzy wciąż pozostają bezdzietni, chociaż bardzo pragną zostać rodzicami. Niepłodność nie wybiera. Z naszego doświadczenia wiemy, że czasem zostaje się tylko we dwoje, bez wsparcia, albo ze wsparciem okazywanym w niewłaściwy sposób. Brak rozmowy, obecności, zrozumienia, pozwolenia na całą gamę trudnych uczuć może powodować jeszcze większy ból i samotność.
Ten blog ma być również po to, aby wyrażać uczucia i starać sobie z nimi radzić. Jedną z Osób, która będzie się tu pojawiać jest Bóg. Staramy się naszą niepłodność przeżywać z Nim. Ale to nie będzie słodko - cukierkowa opowieść o wielkim zaufaniu i oddaniu. Historia naszej niepłodności przeżywanej z Bogiem, to wzloty i upadki, jest w niej miejsce na złość, żal, ale też budowanie zaufania, oddania i umocnienia. Pomimo naszego cierpienia wierzymy, że Bóg jest po naszej stronie i nam błogosławi.
"Trzeciego dnia odbywało się wesele w Kanie Galilejskiej i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: «Nie mają już wina». Jezus Jej odpowiedział: «Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja?» Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: «Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie». Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary. Rzekł do nich Jezus: «Napełnijcie stągwie wodą!» I napełnili je aż po brzegi. Potem do nich powiedział: «Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu!» Oni zaś zanieśli. A gdy starosta weselny skosztował wody, która stała się winem - nie wiedział bowiem, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli - przywołał pana młodego i powiedział do niego: «Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory». Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie". J 2, 1 - 11.
No właśnie, gdzie się podziało nasze dobre wino? Sami stawiamy sobie to pytanie. Dlaczego Bóg jeszcze nie interweniuje i nie przemienia naszego smutku w radość z poczęcia? Czy zapomniał o nas i naszym małżeństwie? A może, może tylko czeka na odpowiedni moment, aby zamienić wodę w wino i obdarzyć nas nim obficie?
Wierzymy, że na końcu będzie happy end - że doczekamy się pojawienia naszego dziecka. I wtedy powiemy sobie: " (... ) ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory".