Jako małżeństwo, które doświadcza niepłodności, zaczynaliśmy od samotnego mierzenia się z brakiem upragnionej ciąży. Szukając wsparcia i dobrego słowa, otwieraliśmy się z naszą chorobą przed rodziną. Niestety, mimo tego, często czuliśmy się rozczarowani i samotni. Z jednej strony, otrzymaliśmy zastrzyk finansowy (przydatny przy naproleczeniu) i wsparcie modlitewne (równie ważne), za które czuliśmy wdzięczność. Z drugiej strony brakowało nam rozmowy o emocjach i nie czuliśmy współprzeżywania naszego cierpienia.
Poniżej cztery zdania, które potrzebowaliśmy usłyszeć i (na szczęście) znalazły się wokół nas osoby, które je wypowiedziały. Oby więcej takich osób i takich słów w otoczeniu małżeństw doświadczających problemu niepłodności.
1. Jak się czujesz w tej sytuacji?
To może banał i zdanie-klucz wszystkich możliwych terapii. W sytuacji przenikającego cierpienia małżeństwa pragnącego mieć dzieci, takie pytanie otwiera na podzielenie się emocjami i pozwala wypowiedzieć wiele trudnych uczuć zduszonych w środku: smutek, rozczarowanie, strach przed trwałą niepłodnością, złość, zazdrość, obniżone poczucie wartości...
2. Jak mogę Ci pomóc?
Kolejne (wydaje się oczywiste) pytanie... Nasze małżeństwo, zmagając się z problemem niepłodności i podejmując leczenie, musiało przełamać dumę i opór, prosząc rodziców o wsparcie finansowe. Takie pytanie uświadamiało nam, jak ważna jest pomoc poprzez wysłuchanie, możliwość wyżalenia się i podzielenia trudnymi emocjami.
3. Postaramy się usunąć wszystkie możliwe przeszkody medyczne, ale reszta jest w rękach Boga
To zdanie powinno paść w gabinecie lekarskim i w naszym przypadku na szczęście zostało jasno wypowiedziane przez lekarza - naprotechnologa. Niepłodność jest problemem, w którym nie ma jednego, skutecznego lekarstwa. Znalezienie przyczyn po stronie męża i żony, wyeliminowanie ich i stworzenie optymalnych warunków do poczęcia dziecka wymaga czasu, wnikliwości i szerokiej wiedzy lekarza.
4. Jestem z Wami - przeżywam razem z Wami
Niepłodność jest stratą. Nasza choroba sprawia, że umarła w nas duża część pragnień o posiadaniu własnego dziecka. Mamy nadzieję na pozytywny efekt leczenia, ale wiemy, że musi minąć czas i nikt nie może nam dać gwarancji poczęcia. Zwyczajnie chce się płakać - w takim momencie nie oczekiwaliśmy pocieszenia i uśmiechów, ale wspólnego opłakania straty.
Rodzice zaangażowali się w pomoc w rozwiązaniu naszych bieżących problemów (naprawa cieknącego kranu, zepsutego samochodu itp), ale czasem mieliśmy poczucie, że niepłodność jest tematem tabu. Od czasu do czasu pojawiały się pytania o aktualny stan leczenia lub wyniki badań, ale czuliśmy że nie zawsze mieliśmy przestrzeń na podzielenie się naszym smutkiem, rozżaleniem i doświadczeniem cierpienia. Niestety, w naszym odczuciu, niektóre wypowiadane słowa były zamykające i nie pozwoliły na przeżycie zgromadzonych w nas uczuć. Brak rozmowy był dla nas równie raniący, co źle przeprowadzona rozmowa.
Do poczucia niezrozumienia w gronie rodziny, z czasem zaczęły dołączać mniej lub bardziej niedyskretne pytania i sugestie lub (o zgrozo!) głupie żarty w pracy i wśród znajomych. W końcu odważyliśmy się głośno i otwarcie mówić, że chcemy i czekamy na dziecko, ale musimy najpierw zatroszczyć się o nasze zdrowie.
Czego nie mówić niepłodnym małżeństwom? Jakie zdania są raniące i zamykające - a słyszeliśmy je bardzo często? O tym, napiszę w jednym z kolejnych postów.