Starasz się o dziecko dłużej niż pół roku? Za Tobą kolejne cykle zakończone rozczarowaniem, że znowu się nie udało? Tak było w naszym przypadku. Razem z żoną zdaliśmy sobie sprawę, że mijają kolejne miesiące, w których prawidłowo oznaczaliśmy datę owulacji, a do poczęcia nie dochodziło. Postanowiliśmy nie czekać dłużej i zająć się naszym zdrowiem.
Kiedy powinno się pomyśleć o leczeniu?
Niepłodność jest chorobą przewlekłą. Możemy ją odnieść do par, które starają się o dziecko ponad 12 miesięcy, ale z pewnych przyczyn nie dochodzi do poczęcia. Jeśli para potrafi prawidłowo określić czas płodny i owulację, już po 6 miesiącach bezowocnych starań może zacząć sprawdzać stan swojego zdrowia.Poniżej pięć pierwszych kroków, od których warto zacząć leczenie metodą Naprotechnologii. Z czasem na blogu pojawią się kolejne artykuły rozwijające poszczególne punkty.
Krok 1. Profesjonalna wiedza
Wokół naprotechnologii pojawia się wiele mitów i uprzedzeń. Wiele stereotypów wynika z nieznajomości metody i podstawowych założeń leczenia. Przykład?
Mit: "Naprotechnologia i modlitwa nie działają. Wolę nowoczesne metody leczenia"
Fakt: Korzystając z naprotechnologii zyskaliśmy dostęp do nowoczesnej diagnostyki (np. ultrasonograficzne HSG - nowoczesne, w zasadzie niebolesne badanie drożności jajowodów - następca opisywanego na forach internetowych bolesnego badania HSG). Otrzymujemy interdyscyplinarne podejście łączące szereg specjalności (za co niestety płacimy ogromne pieniądze). Nasze leczenie jest oparte na wiedzy naukowej. Modlitwę również praktykujemy, natomiast nikt nie pyta nas o nią w gabinetach lekarskich.
Owszem, naprotechnologia nie pomoże każdej parze. Nie pomoże kobiecie, która nie ma jajowodów, nie pomoże mężczyźnie, którego organizm w ogóle nie produkuje plemników. Naprotechnologia dąży do przywrócenia naturalnej możliwości poczęcia dziecka. W czasie leczenia diagnozuje się przyczynę niepłodności i stara się ją usunąć, tak, aby ( daj Boże w jak największej ilości małżeństw! ) para mogła sama, w swoim miłosnym akcie, począć nowe życie.
Odnośnie do in vitro - czy pomogło każdemu? Z pewnością wiele par doczekało się dzięki tej metodzie dziecka, ale zapewne nie wszyscy. In vitro również nie daje 100 % pewności, że para zajdzie w ciążę, ale jednak nikt nie mówi o tym, że nie działa. In vitro nie leczy przyczyny niepłodności, ale doprowadza do poczęcia dziecka niejako omijając problem.Podobnie z narotechnologią, nie wszystkie pary doczekają się w wyniku leczenia potomstwa, ale dlaczego powtarza się od razu stereotypy, że " to nie działa", skoro są liczne małżeństwa, które dają swoje świadectwa o zostaniu rodzicami. Zanim wydamy opinię, warto się nie uprzedzać i po prostu zwyczajnie sprawdzić. Polecam zadzwonić do kliniki (np. Macierzynstwo i Życie lub Instytut rodziny), zadać wszystkie pytania jakie przychodzą Ci do głowy i przestać wierzyć mitom powstałym wokół leczenia.
Krok 2. Model Creightona
Leczenie naprotechnologiczne nie rozpoczyna się od wizyty u lekarza naprotechnologa. Pierwszym etapem jest przygotowanie obserwacji trzech kolejnych cykli za pomocą specjalnej metody- tzw. modelu Creightona. Żeby zrobić to dobrze, para przechodzi indywidualne szkolenie przeprowadzane przez certyfikowanego instruktora w klinice naprotechnologii. Spotkania odbywają się regularnie przez cały okres leczenia, dzięki czemu obserwacje są wiarygodne i wspierają proces leczenia.W skrócie model polega na obserwacji kobiecego śluzu (jeśli myślisz: "To odrażające", pomyśl, że po upragnionych narodzinach dziecka masz nieustanny kontakt z jego kupą i wymiotami. Lepiej?). Nie trzeba mierzyć temperatury. Zapis obserwacji na pierwszy rzut oka może się wydać skomplikowany. [Mąż] Z mojej perspektywy (męża, który w naszym małżeństwie odpowiada za wpisywanie obserwacji na kartę) opanowanie modelu nie jest trudne, a porządkuje i bardzo pomaga w dalszym leczeniu.
Krok 3. Dodatkowe wydatki
Niestety każda wizyta u instruktora modelu Creightona to wydatek. Wizyta u lekarza naprotechnologa to kolejny wydatek. Wszystkie badania są pełnopłatne i trzeba je robić w prywatnych laboratoriach. Leki pochłaniają dalszą część pieniędzy. Bywają miesiące, w których nasze leczenie pochłania nawet 2 500 zł. Zwłaszcza na początku leczenia, wydatki są wysokie (lista badań początkowych jest niestety długa). Nasze państwo jak na razie nie dofinansowuje tej formy leczenia :( więc wszystkie wydatki pokrywamy z naszych zarobków, zerujemy oszczędności i korzystamy z pomocy rodziców. Niestety, zaczynając leczenie, musisz liczyć się ze sporymi wydatkami na ten cel.
Krok 4. Wizyta u lekarza
Dopiero mając trzy zaobserwowane cykle, udajemy się do lekarza naprotechnologa na pierwszą wizytę. Wizyta trwa długo - nawet około 2 godzin. W jej trakcje, lekarz bardzo szczegółowo przeprowadza wywiad z obojgiem małżonków, analizuje pierwsze obserwacje, wykonuje badanie ginekologiczne i zleca szczegółowe badania laboratoryjne. Po wizycie mieliśmy poczucie, że wreszcie ktoś nas wysłuchał i realnie zaczyna się usuwanie przeszkód, które nie pozwalają naturalnie zajść w ciążę. Po wykonaniu badań, ponownie zgłosiliśmy się do lekarza, który na podstawie wyników, postawił pierwszą diagnozę i rozpoczął leczenie. W czasie wizyty, lekarz może też zalecić dodatkowe konsultacje z lekarzami specjalistami - jeśli zajdzie taka potrzeba.
Krok 5. Czas i strata
Pełny proces leczenia trwa długo jest podzielony na 3 części: identyfikacja problemów (może trwać nawet pół roku), naprawianie problemów (znów kolejne pół roku) i utrzymanie prawidłowych cykli (mniej więcej przez rok). Do największej liczby poczęć dochodzi w drugim roku leczenia (czyli po ustaleniu przyczyn niepłodności i ich zlikwidowaniu). W naszym przypadku proces nadal trwa. W naszym świecie, gdzie wszystko dostajemy natychmiast: Google daje wyniki wyszukiwania w czasie poniżej sekundy, w kilkanaście minut możemy spakować się i po kilku godzinach dolecieć na drugi koniec Europy itp. perspektywa dwóch lat starań o dziecko jest niewyobrażalna. Niestety oznacza stratę, z którą mierzymy się od kilku miesięcy.Na upływający czas można jednak spojrzeć też z innej perspektywy. Mamy więcej czasu dla siebie, możemy bez problemu wyjechać na weekend, pospać dłużej w niedzielę, jest dużo czasu i przestrzeni na seks i bliskość. Można powiedzieć, że czas bez dziecka - czas niepłodności to "czas darowany nam". Czasem trudny, bolesny i przytłaczający, ale posiadający również jaśniejsze strony. Warto starać się go wykorzystać, wierząc w to, że kiedy się skończy, będziemy już rodzicami.
Krok 6. Wiara i ufność (dla zainteresowanych, nie jest konieczne, ani wymagane w leczeniu naprotechnologicznym)
Jakiś czas temu braliśmy udział w nowennie za niepłodne małżeństwa. Przez dziewięć dni modliliśmy się codziennie za nas i nasze znajome małżeństwa, które doświadczają niepłodności. Atmosfera była o tyle "gorąca", gdyż we wcześniejszej edycji tej nowenny, dosłownie kilka tygodni po jej zakończeniu, para która od 8 lat nie mogła doczekać się potomstwa - poczęła dziecko. Ostatniego dnia nowenny pojechaliśmy na mszę św. do Wąwolnicy, gdzie znajduje się sanktuarium maryjne słynące z wyproszenia tam wielu łask poczęcia. [Żona] Tuż przed rozpoczęciem mszy, przypomniał mi się fragment z Ewangelii, gdzie Jezus opowiada przypowieść o robotnikach z winnicy. Czułam, że jest w tym przypomnieniu mi się akurat tego fragmentu, jakieś Boże natchnienie. Potem rozpoczęła się msza św. i skupiłam się na modlitwie. Dopiero po wyjściu z kościoła zagłębiłam się w to słowo, które mi się przypomniało i bardzo mnie ono poruszyło:
"Albowiem królestwo niebieskie podobne jest do gospodarza, który wyszedł wczesnym rankiem, aby nająć robotników do swej winnicy. Umówił się z robotnikami o denara za dzień i posłał ich do winnicy. Gdy wyszedł około godziny trzeciej, zobaczył innych, stojących na rynku bezczynnie, i rzekł do nich: "Idźcie i wy do mojej winnicy, a co będzie słuszne, dam wam". Oni poszli. Wyszedłszy ponownie około godziny szóstej i dziewiątej, tak samo uczynił. Gdy wyszedł około godziny jedenastej, spotkał innych stojących i zapytał ich: "Czemu tu stoicie cały dzień bezczynnie?" Odpowiedzieli mu: "Bo nas nikt nie najął". Rzekł im: "Idźcie i wy do winnicy!" A gdy nadszedł wieczór, rzekł właściciel winnicy do swego rządcy: "Zwołaj robotników i wypłać im należność, począwszy od ostatnich aż do pierwszych!" Przyszli najęci około jedenastej godziny i otrzymali po denarze. Gdy więc przyszli pierwsi, myśleli, że więcej dostaną; lecz i oni otrzymali po denarze. Wziąwszy go, szemrali przeciw gospodarzowi, mówiąc: "Ci ostatni jedną godzinę pracowali, a zrównałeś ich z nami, którzyśmy znosili ciężar dnia i spiekoty". Na to odrzekł jednemu z nich: "Przyjacielu, nie czynię ci krzywdy; czy nie o denara umówiłeś się ze mną? Weź, co twoje i odejdź! Chcę też i temu ostatniemu dać tak samo jak tobie. Czy mi nie wolno uczynić ze swoim, co chcę? Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry?" Tak ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi»".
Wszyscy robotnicy otrzymali zapłatę za swoją pracę, każdy został opłacony za swoje starania. Jedni musieli się napracować cały dzień, inni, którzy w ostatniej chwili dołączyli do pracujących w winnicy, otrzymali zapłatę trochę na wyrost - z dobroci właściciela. Może i tak jest z nami - tymi, którzy czekają na pojawienie się dziecka. Jedni muszę się napracować w skwarze dnia, znosząc jego trudy, inni, ledwie zaczną, już cieszą się owocami swojej pracy. Dla mnie jest to Boża tajemnica, dlaczego tak się dzieje i nie chcę jej na siłę rozwiązywać, nie chcę też robić Panu Bogu wyrzutów, że nie traktuje mnie wyjątkowo, dlatego, że pracuję już od rana. Wolę starać się wzbudzić w sobie ufność i nadzieję, że i moja zapłata mnie nie ominie, i na pewno będzie - jak na Pana Boga przystało - hojna i obfita.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz