sobota, 17 czerwca 2017

[Mąż] Owoc miłości



Jest czerwiec - od ostatniego posta minęło 8 miesięcy... W listopadzie, po prawie 1,5 roku starań, poczęło się nasze dziecko. Dziś z radością i podekscytowaniem czekamy na narodziny... Przyszedł też czas podsumowań i świadectwa.

Nasze małżeństwo ciężko zniosło miesiące leczenia, garści leków przyjmowane każdego dnia i rozczarowania związane z kolejnymi cyklami bez ciąży. Mimo stosunkowo krótkiego czasu oczekiwania doświadczyliśmy głębokiego kryzysu emocjonalnego i duchowego. Pomimo tego, że kochamy się, nie potrafiliśmy cieszyć się codziennością, a kolejne dni przepełnione były smutkiem i żalem.

W trakcie starań o dziecko trafiliśmy do wspólnoty Małżeństw Pragnących Potomstwa i rozpoczęliśmy terapię małżeńską, aby przejść przez kryzys niepłodności i na nowo odszukać radość życia. Bardzo powoli uczyliśmy się cieszyć na nowo sobą, naszym domem, współżyciem, które do tej pory podporządkowaliśmy głównie prokreacji.

Często prosiliśmy o modlitwę. Wiele osób modliło się za nas (nowenna Pompejańska, Szturm na Niebo Przymierza Wojowników). Sami również zaczęliśmy uwielbiać Boga w naszej sytuacji, dziękując mu za niepłodność, której nie chcieliśmy, ale uczyliśmy się przyjmować Boże wolę względem naszego małżeństwa.

Wsparcie modlitewne zapewniały też nasze rodziny. Z dzisiejszej perspektywy widzę, że rodzina chciała i starała się nas wspierać. Ciężko mi było mówić o swoich emocjach i potrzebach w rodzinnym gronie w czasie starań o dziecko - wiem zatem, że towarzyszenie nam w naszym leczeniu było wyzwaniem. Rozmawiając z bliskimi już po poczęciu dziecka, widzę w rodzinie zranienia, które spowodowały nasze decyzje, przede wszystkim odmowa zostania rodzicami chrzestnymi. W czasie niepłodności rozeznaliśmy to jako dobrą decyzję i nadal uważamy, że (chociaż trudna i raniąca) w tamtym czasie była dla naszego małżeństwa słuszna. Staram się odbudować relacje nadszarpnięte czasem niepłodności. Liczę na to, że pomimo zranień, bólu i cierpienia będziemy potrafili przekuć siłę niszczącą na budującą.

Jakiś czas przed poczęciem naszego dziecka, żona na modlitwie pytała Pana Boga: czy Ty nie słyszysz naszych modlitw? Czy one są Ci obojętne? Jako odpowiedź przyszedł obraz: piękny górski krajobraz, a w nim rozlega się echo, które się potęguje odbijając od górskich skał. Zrozumieliśmy, że modlitwy są słyszane, a nawet zwielokrotnione przez modlitwy i wsparcie innych. Nabraliśmy nadziei.


W duchu posłuszeństwa wspólnocie małżeństw rozpoczęliśmy nowennę do św. Stanisława Papczyńskiego. Zakończenie tej nowenny (i msza św, którą zamówiliśmy na Jasnej Górze podczas pieszej pielgrzymki w intencji daru potomstwa) zbiegły się z poczęciem naszego dziecka. Pomimo tego, że wyniki naszych badań po obu stronach nie były idealne, ale pod wpływem leczenia znacznie się poprawiły, poczęło się nasze długo wyczekiwane dziecko. Jest ono naszym Darem. Wiemy, że to Pan Bóg zainterweniował i z Jego miłosierdzia cieszymy się teraz owocem naszej miłości. Życzymy wszystkim pragnącym doczekania się pięknych owoców. Wierzymy, że w swoim czasie one przyjdą i będą na pewno obfite! Jak przystało na Pana Boga :)