wtorek, 19 lipca 2016

[Mąż] 4 zdania, które potrzebowaliśmy usłyszeć jako niepłodne małżeństwo


Jako małżeństwo, które doświadcza niepłodności, zaczynaliśmy od samotnego mierzenia się z brakiem upragnionej ciąży. Szukając wsparcia i dobrego słowa, otwieraliśmy się z naszą chorobą przed rodziną. Niestety, mimo tego, często czuliśmy się  rozczarowani i samotni. Z jednej strony, otrzymaliśmy zastrzyk finansowy (przydatny przy naproleczeniu) i wsparcie modlitewne (równie ważne), za które czuliśmy wdzięczność. Z drugiej strony brakowało nam rozmowy o emocjach i nie czuliśmy współprzeżywania naszego cierpienia.


Poniżej cztery zdania, które potrzebowaliśmy usłyszeć i (na szczęście) znalazły się wokół nas osoby, które je wypowiedziały. Oby więcej takich osób i takich słów w otoczeniu małżeństw doświadczających problemu niepłodności.


1. Jak się czujesz w tej sytuacji?

To może banał i zdanie-klucz wszystkich możliwych terapii. W sytuacji przenikającego cierpienia małżeństwa pragnącego mieć dzieci, takie pytanie otwiera na podzielenie się emocjami i pozwala wypowiedzieć wiele trudnych uczuć zduszonych w środku: smutek, rozczarowanie, strach przed trwałą niepłodnością, złość, zazdrość, obniżone poczucie wartości...


2. Jak mogę Ci pomóc?

Kolejne (wydaje się oczywiste) pytanie... Nasze małżeństwo, zmagając się z problemem niepłodności i podejmując leczenie, musiało przełamać dumę i opór, prosząc rodziców o wsparcie finansowe. Takie pytanie uświadamiało nam, jak ważna jest pomoc poprzez wysłuchanie, możliwość wyżalenia się i podzielenia trudnymi emocjami. 



3. Postaramy się usunąć wszystkie możliwe przeszkody medyczne, ale reszta jest w rękach Boga

To zdanie powinno paść w gabinecie lekarskim i w naszym przypadku na szczęście zostało jasno wypowiedziane przez lekarza - naprotechnologa. Niepłodność jest problemem, w którym nie ma jednego, skutecznego lekarstwa. Znalezienie przyczyn po stronie męża i żony, wyeliminowanie ich i stworzenie optymalnych warunków do poczęcia dziecka wymaga czasu, wnikliwości i szerokiej wiedzy lekarza. 


4. Jestem z Wami - przeżywam razem z Wami

Niepłodność jest stratą. Nasza choroba sprawia, że umarła w nas duża część pragnień o posiadaniu własnego dziecka. Mamy nadzieję na pozytywny efekt leczenia, ale wiemy, że musi minąć czas i nikt nie może nam dać gwarancji poczęcia. Zwyczajnie chce się płakać - w takim momencie nie oczekiwaliśmy pocieszenia i uśmiechów, ale wspólnego opłakania straty.


Rodzice zaangażowali się w pomoc w rozwiązaniu naszych bieżących problemów (naprawa cieknącego kranu, zepsutego samochodu itp), ale czasem mieliśmy poczucie, że niepłodność jest tematem tabu. Od czasu do czasu pojawiały się pytania o aktualny stan leczenia lub wyniki badań, ale czuliśmy że nie zawsze mieliśmy przestrzeń na podzielenie się naszym smutkiem, rozżaleniem i doświadczeniem cierpienia. Niestety, w naszym odczuciu, niektóre wypowiadane słowa były zamykające i nie pozwoliły na przeżycie zgromadzonych w nas uczuć.  Brak rozmowy był dla nas równie raniący, co źle przeprowadzona rozmowa.


Do poczucia niezrozumienia w gronie rodziny, z czasem zaczęły dołączać mniej lub bardziej niedyskretne pytania i sugestie lub (o zgrozo!) głupie żarty w pracy i wśród znajomych. W końcu odważyliśmy się głośno i otwarcie mówić, że chcemy i czekamy na dziecko, ale musimy najpierw zatroszczyć się o nasze zdrowie. 


Czego nie mówić niepłodnym małżeństwom? Jakie zdania są raniące i zamykające - a słyszeliśmy je bardzo często? O tym, napiszę w jednym z kolejnych postów.

[Mąż] Bóg w naprotechnologii


Naprotechnologia dla wierzących i niewierzących

Leczenie naprotechnogiczne nie wymaga opieki duszpasterskiej księdza (w internecie krążą takie informacje). W materiałach, które otrzymałem z żoną w trakcie leczenia nie było odniesień do Boga. Nikt nie pytał o wyznanie, częstotliwość praktyk religijnych itp. 

Działania koncentrowały się na medycznym ustaleniu przyczyn niepłodności i ich wyeliminowaniu. Lekarz nie zalecał kontaktu z księdzem, rozmów duchowych lub pogłębionego życia duchowego jako elementu leczenia. Z metod naprotechnologii mogą skorzystać osoby wierzące i niewierzące.

Wybór katolików

Jestem katolikiem i zgodnie z moją wiarą dopuszczam poczęcie naszych dzieci wyłącznie w naturalny sposób. To oznacza odrzucenie zapłodnienia dzięki inseminacji nasienia i zapłodnienia pozaustrojowego (in vitro). Korzystam z opieki lekarza-naprotechnologa. Jego zadaniem jest usunięcie przeszkód, które nie pozwalają na naturalne poczęcie (więcej o przeszkodach po stronie męża opisałem tu).

Nie udaję przed Bogiem

Jako małżeństwo praktykuję z żoną codzienną krótką wspólną modlitwę oraz raz w tygodniu dłuższą, pogłębioną modlitwę małżeńską. Od początku małżeństwa proszę z żoną Boga o dar nowego życia. Kiedy cykl po cyklu widziałem, że Bóg nie wysłuchuje naszej prośby, w modlitwie pojawił się smutek, żal, cierpienie, łzy... Nie udajemy. Przed Bogiem chcę być autentyczny. Na modlitwie pojawiają się łzy, a ja mówię Mu o swoim smutku.

Jestem otwarty na charyzmaty Ducha Świętego. W czasie modlitwy małżeńskiej dostawałem od Boga słowa zrozumienia i umocnienia naszej nadziei. Ostatni obraz, który dostała żona to biblijna historia o miłosiernym Samarytaninie: człowiek napadnięty przez zbójców, obok którego wszyscy poza Samarytaninem przechodzą obojętni (Łk 10,30-37). Obraz odnosił się do nas opuszczonych przez bliskich w problemie starań o dziecko.

Od jakiegoś czasu próbuję uwielbiać Boga w niepłodności. Uwielbiam Go w dzieciach, które jeszcze przyjdą na świat w moim małżeństwie. Dużo większym wyzwaniem jest dla mnie dziękowanie za niepłodność. Łatwiej podziękować ustami - trudniej wypowiedzieć to z serca.  

Oddanie życia Jezusowi

Dla mnie jako mężczyzny, niepłodność stała się "kopem" do całkowitego oddania swojego życia Jezusowi. Oddałem i powierzyłem Jego kierownictwu całego siebie, wszystkie marzenia, pomysły, pragnienia i dążenia. Na początku zrobiłem to "na próbę" na dwa tygodnie. Przecierałem oczy ze zdumienia, jak Bóg zaczął prowadzić pracę zawodową, relację małżeńską, przestrzeń seksu - od pierwszego dnia. 

Dwa próbne tygodnie minęły, dziś dalej zostawiam Bogu pełną władzę nad moim życiem. Bóg nie powołał do życia naszego dziecka, ale widzę, że działa w moim życiu. Nie jest cukierkowo, pojawiają się problemy w pracy i trudności w relacjach z rodziną, która nie rozumie naszej choroby. Z drugiej strony, potrafię stanąć w obronie swoich wartości, stawiam granice w relacjach, bronię siebie i daję świadectwo życia w zgodzie z Bogiem.

Rola księży w naszym leczeniu

Życie małżeńskie przeżywam w perspektywie Kościoła. Wspólnie z żoną jestem częścią wspólnoty osób dorosłych prowadzonej w charyzmacie Ruchu Światło-Życie. Doświadczam opieki i błogosławieństwa z rąk księdza, słowa wsparcia, umocnienia nadziei i świadectwa miłości Boga. Na mojej drodze pojawił się inny ksiądz, który potrafi świetnie mówić o małżeństwie, natomiast wycofuje się w perspektywie niepłodności i nie otrzymałem wsparcia w tym obszarze od niego. 

Szukam kierownika duchowego, wierząc, że jest to ważny i potrzebny element wzmacniający wiarę i nie pozwalający wątpić w Boga. W przyszłym tygodniu jestem umówiony na rozmowę duchową dotyczącą decyzji, którą muszę podjąć. Otrzymałem propozycję zostania chrzestnym dziecka w rodzinie - chcę rozeznać wspólnie z żoną i wsparciem księdza, jaką decyzję podjąć. 

Dużą porcję nadziei dostałem słuchając i rozważając Psalm 126. Psalm został zaśpiewany przez niemaGOtu - obejrzyj teledysk powyżej :) 

Psalm 126

Pieśń stopni. 
Gdy Pan odmienił 
los Syjonu
byliśmy jak we śnie. 
2 Wtedy usta nasze były pełne śmiechu, 
a język wołał pełen radości. 
Wtedy mówiono między poganami: 
«Wielkodusznie postąpił z nimi Pan!» 
Wielkodusznie postąpił Pan z nami: 
staliśmy się radośni. 
Odmień nasz los, o Panie, 
jak strumienie w [ziemi] Negeb. 
Którzy we łzach sieją, 
żąć będą w radości
Postępują naprzód wśród płaczu, 
niosąc ziarno na zasiew: 
Z powrotem przychodzą wśród radości, 
przynosząc swoje snopy.

sobota, 9 lipca 2016

[Mąż] Leczenie niepłodności męskiej w naprotechnologii



Leczenie naprotechnologiczne polega na usuwaniu barier w organizmie żony i męża w celu umożliwienia naturalnego zajścia w ciążę. Nie jest prawdą, że leczenie jest skoncentrowane wyłącznie na kobiecie. Z mojego doświadczenia proces leczenia dotyczy zawsze obu stron - a poprawa parametrów płodności u jednego z małżonków, jest w stanie zrekompensować gorszą płodność drugiej strony.


W przypadku męża, pierwszym etapem leczenia jest oczywiście wizyta u lekarza naprotechnologa lub androloga. Lekarz przeprowadza wywiad z pacjentem i na tej podstawie zleca wykonanie niezbędnych badań. Niestety wszystkie wizyty, badania i leki są w 100% płatne przez pacjenta. NFZ nie refunduje leczenia niepłodności, a to sprawia że ogromną część budżetu domowego każdego miesiąca zostawiamy w aptece i u lekarzy. 


Podstawowym badaniem diagnozującym płodność męża jest badanie nasienia. Badanie jest kosztowne (koszt pełnego badania to około 400 zł) i nie jest refundowane przez NFZ. W skład badania wchodzi makroskopowa i komputerowa analiza nasienia (wyniki otrzymuje się jeszcze tego samego dnia) oraz posiew ilościowy (tlenowy, beztlenowy, w kierunku mycoplasma) - na wyniki posiewu trzeba czekać około 2 tygodni. Dopiero pełne wyniki badania (badanie ogólne i posiew) pozwalają na szeroką diagnozę i właściwe decyzje dotyczące leczenia.


Mężczyzna wykonuje również szereg innych badań, które mają na celu kompleksowe zbadanie stanu zdrowia i możliwie jak najszersze poszukiwanie przyczyn niepłodności po męskiej stronie. W moim przypadku lista badań obejmowała: badanie ogólne moczu, badanie ogólne krwi, glukoza i insulina z obciążeniem, anty-TPO, anty-TG, TSH, FT3, FT4, FSH, LH, Prolaktyna, Testosteron, PSA, Cholesterol całkowity, Witamina D3, IgA, IgE, anty-tTG IgG, P/c p. gliadynie w kl. IgG i IgA, badanie kału w kierunku pasożytów, lamblii i krew utajona w kale. Oprócz tego, wykonałem USG jąder i moszny w celu potwierdzenia obecności żylaków powrózka nasiennego (uczucie "robaków w mosznie" :) - wielu długich poskręcanych nitek wypełniających mosznę).


Lista badań jest długa, ale wyniki pozwalają wykluczyć lub potwierdzić przyczyny niepłodności po męskiej stronie. Wszystkie badania trzeba wykonać prywatnie. Można próbować zorganizować wizyty u lekarzy specjalistów i uzyskać skierowania na poszczególne badania (z NFZ lub ubezpieczeń prywatnych np. karty Luxmed). Ja w tym celu odwiedziłem lekarza pierwszego kontaktu, endokrynologa, urologa i alergologa. Niestety prosząc o skierowania na szczegółowe badania niejednokrotnie lekarze patrzyli na mnie z politowaniem ("Proszę Pana, płodność męska nie ma żadnego związku z pasożytami w kale" itp). Ostatecznie część badań wykonałem prywatnie, na część dostałem skierowania.


Z pełnymi wynikami (u mnie zebrał się średniej wielkości segregator) mąż wraca do naprotechnologa lub androloga. W moim przypadku w badaniu nasienia stwierdzono asthenoteratozoospermię. To oznacza że plemniki mają obniżoną ruchliwość oraz nieprawidłową budowę. Z 35 mln plemników tylko 3% miało prawidłową budowę i ruchliwość (minimalna wartość potrzebna do zajścia w ciążę to 4%). 10% plemników poruszało się prawidłowo (ruch progresywny A+B, dolna norma wynosi 30%). Oprócz tego czas upłynnienia nasienia przekraczał 60 minut (norma poniżej 60 minut), oraz wystąpiła agregacja plemników (nieruchome plemniki łączyły się w grupy). 


Zdaniem androloga, przyczyną nieprawidłowych wyników w moim przypadku mogła się okazać infekcja bakteryjna, którą wykrył posiew nasienia (bakterie Enterococcus faecalis 10^4 oraz Corynebacterium spp >10^5). Drugą przyczyną mogą być stwierdzone obustronne żylaki powrózka nasiennego (2 i 3 stopnia), które mogą powodować przegrzewanie jąder i upośledzenie plemników.


Pierwszy etap leczenia w moim przypadku to antybiotyk Levoxa (dla mnie przez miesiąc, żona równolegle 10 dni), osłonowo czopki przez 20 dni i probiotyk. Oprócz tego suplementacja diety poprawiająca jakość nasienia: Fertilman Plus, Liponexin (antyoksydant) oraz kwas Omega 3. Dwa tygodnie po zakończeniu antybiotyku wykonałem ponowne badanie nasienia z posiewem. Niestety udało się usunąć tylko jedną z bakterii - w nasieniu nadal był Enterococcus faecalis.


W drugim etapie dostałem antybiotyk Tarivid (dla mnie na miesiąc, żona na 14 dni), czopki i probiotyk. Oprócz tego zwiększone dawkowanie antyoksydantu, witaminę D3 i kontynuację suplementacji (Fertilman Plus, Liponexin, Omega 3). Dostałem też leki na rozrzedzenie nasienia (w celu szybszego upłynnienia): ACC i zalecenie picia 2,5 litra wody dziennie. Za tydzień ponowne badanie nasienia - zobaczymy, czy udało się wyeliminować drugą bakterię.


Oczywiście całość zaleceń uzupełniają zalecenia krążące na różnych forach internetowych: unikanie noszenia komórki w spodniach, luźna bielizna, unikanie gorących kąpieli, sauny aby dodatkowo nie przegrzewać jąder. W dalszej perspektywie w moim przypadku być może będzie konieczna operacja żylaków powrózka nasiennego. Na tym etapie decyzja o operacji jeszcze nie jest przesądzona.